niedziela, 27 stycznia 2013

Rozdział III


LIAM

Błękitnowłosa nieźle opieprzyła Zayna. On naprawdę znalazł ten naszyjnik, nie ukradł go! Kiedy oni się kłócili, ja z zaciekawieniem obczajałem jej wygląd. Zgrabna dziewczyna, z pięknymi oczami. Szkoda tylko, że jej włosy były koloru lodów smerfowych.
- Przypilnuję go – oznajmiłem patrząc jej w oczy.

Napisała adres swojej przyjaciółki na karteczce i podała ją mi. Zayn popatrzył na mnie ze zdziwieniem. Chyba nie za bardzo mu ufała. Spiorunowała go wzrokiem i odeszła seksownie kręcąc pupą. Nie umknął mi ten szczegół. Oj miała czym kręcić, miała!
- Dawaj mi tą karteczkę! – warkną Malik – I przestań gapić się jej na tyłek!
- Ty też patrzyłeś – powiedziałem z wyrzutem.
- Ale przestałem – burknął niewyraźnie.
- Jedziemy tam

Westchnąłem głośno. Louis, Harry i Niall podeszli do nas cali w skowronkach. Byli mokrzy i brudni.
- Kąpiel w fontannie, zaliczona – zaśmiał się Lou. Zayn pokręcił głową z dezaprobatą. Zawsze był najbardziej opanowany z nas. W życiu codziennym był właściwie gburem, który uważa się za idealnego. Po mimo jego wad był moim najlepszym przyjacielem.

-Musimy gdzieś jechać – powiedziałem.
- Gdzie? – zapytał Harry zdejmując przemoczoną marynarkę. – Ja też chcę!
- Nie! – warknął Zayn.
- Dobra złośnico! – zaśmiał się Hazza – My wracamy na chatę!

Zayn prychnął pogardliwie. Ja nie rozumiem skąd w nim taka dawka gniewu. Może ma okres?! Nie wiem. Czasem potrafi dać popalić. Potrafi drzeć się na nas bez najmniejszego powodu. Ehh... nauczyliśmy się z nim żyć, a nawet go lubić. Co my byśmy zrobili bez Zayna?

CORIN

Biegałam bez sensu po domu wywracając wszystko do góry nogami. Po policzkach ciekły mi gorące łzy. Mama w pracy, tata wyszedł gdzieś z kolegami, chociaż mogłam sobie w spokoju powrzeszczeć i wyklinać. Przeszukiwałam starą kanapę w salonie. Wyrzuciłam na bok kremowe poduszki. Sprawdziłam poszewki i wszystkie zakamarki. NIC! Z moich ust płynęło coraz więcej wyzwisk skierowanych w powietrze. Grzebałam w szafkach, szufladach, szkatułkach. Sprawdzałam pod dywanami, komodami. Nawet w akwarium z rybkami mojego taty zostało przeszukane, ale nic nie znalazłam.

Zrezygnowana usiadłam na fotelu. Słone łzy wciąż wypływały z moich oczu. Nic nie mogłam na to poradzić. Zgubiłam najcenniejszą rzecz , jaką miałam.
- Dlaczego? – szepnęłam. Absurdem było to, że chciałam usłyszeć odpowiedź. – Dlaczego?! – wrzasnęłam uderzając pięścią w oparcie skórzanego fotela. Czułam się wprost fatalnie.

Moją nostalgie przerwał dźwięk dzwonka. Spojrzałam na drzwi wejściowe. Nie chciało mi się otwierać. Zadawałam sobie sprawę z tego, że wyglądam jak ostatnia oferma. Czerwona twarz, poszarpane włosy. A niech se dzwonią! Ja se posiedzę i poużalam się nad sobą!

Ktoś nadal natarczywie dzwonił do drzwi. Olałam to i poszłam na górę. Gdyby to była mama to weszłaby od razu. Ma swoje klucze, tak samo, jak tata. Weszłam do pokoju i rzuciłam się ma łóżko. Czułam się rozbita. Taka słaba i bezradna. Utraciłam jedyne co miałam po babci. Jedynej osobie, która mnie rozumiała i doceniała. Zawsze potrafiła znaleźć dla mnie czas, gdy moi rodzice byli zajęci swoimi ważnymi sprawami.

***

- Corin?! Co to za bajzel?! – Mama wparowała do pokoju w butach na różowym obcasie i zwiewnej białej spódnicy. Podniosłam się niechętnie i podpierając się na łokciach spojrzałam w jej piwne oczy. Mama zaniemówiła. Nie dziwiłam się jej. Czułam, jak każdy włos sterczy w innym kierunku. Czułam gorąco w policzkach. Na mich czułam zaschnięte łzy. – Co się stało?!
- Zgubiłam medalik od babci! – załkałam.

Mama bez słowa przytuliła mnie. Siedziałyśmy na łóżku w milczeniu. Zalewałam łzami białą koszulę mojej mamy. Kochana rodzicielka gładziła mnie uspokajająco po głowie. Nie miałam ochoty na nic. Może jestem histeryczką? Przecież to tylko naszyjnik! Od jego braku nie umrę! Najwyżej uschnę ze smutku!

ZAYN

Leżałem na łóżku obracając zawieszkę od naszyjnika w palcach. Nikt nam nie otworzył. Dzwoniliśmy i pięściami waliliśmy w drzwi. Na nic! Zawiedziony wsiadłem do samochodu Liama. Wściekłem się na... nie wiem na kogo! Na wszystkich. W samochodzie nawrzeszczałem na swojego współtowarzysza. Nieźle mu się dostało. Nic nie poradzę na to, że mam wybuchowy charakter. Lubię się kłócić. Taki już jestem i dobrze mi z tym.

Drzwi do mojego pokoju otworzyły się cicho. Zza nich ostrożnie wychylił się Liam.
- Mogę wejść, czy będziesz strzelał? – zapytał.
- Czekaj, tylko wyjmę Uzika z pod łóżka! – parsknąłem pogardliwie.
- mam dla ciebie świetną wiadomość! – zaśmiał się rzucając się na moje łóżko.
- No dawaj! Już trzepie portkami ze szczęścia.
- Mam numer do niebieskowłosej.
- Skąd?! – podniosłem się energicznie. Przenikliwym spojrzeniem lustrowałem Liama. Nie byłem pewny co do tego, że mówi prawdę.
- Mam paru znajomych! – zaśmiał się i wybrał jakiś numer na swoim telefonie komórkowym. – Włączę na głośnomówiący.

Nacisnął coś na telefonie i usłyszałem głośny dźwięk. Dostałem palpitacji serca.
- Halo? – dźwięczny głos rozbrzmiał w słuchawce.
- Cześć! Tu Liam. – powiedział Liam zbliżając usta do głośnika.
- Kto? – zapytała zdziwiona.
- Ten przyjaciel złodzieja – powiedział patrząc na mnie. Spiorunowałem go wzrokiem.
- A tak, kojarzę, kojarzę. Skąd masz mój numer?
- To nie jest teraz ważne! – przerwałem im – Twoja koleżanka nie otworzyła nam drzwi. Staliśmy tam, jak głupki.
- Może jej nie było, geniuszu! – powiedział
- Mogła byś podać nam jej numer? – zapytał Liam.
- No nie wiem...
- Proszę – powiedziałem cicho, aczkolwiek dobitnie.
- No dobra… Ale tylko dlatego, że ten naszyjnik jest dla niej ważny.

Podała nam dziewięć cyferek. Patrzyłem na nie i powtarzałem każdą z nich pod nosem.
- Dzięki wielkie – powiedział Liam.
- Nie ma za co, tylko proszę, pospieszcie się.

Wyciągnąłem swój telefon i wbiłem numer dziewczyny. Miałem szczera nadzieję, że będzie to ta długowłosa dziewczyna z kawiarni. Przyłożyłem telefon do ucha i czekałem. Ta chwila ciągnęła się w nieskończoność. Jeden sygnał, drugi, trzeci.
- Odbieraj, do jasnej cholery! – warknąłem do głośnika.
- Halo? – styrany i zmęczony głos wreszcie rozległ się w słuchawce.
- Cześć, jestem Zayn – zacząłem.
- Wiesz ci, ja nie mam najmniejszej ochoty na pogaduszki. Naprawdę. Zły moment wybrałeś. Zadzwoń kiedy indziej to może porozmawiamy – powiedziała to tak cicho, że ledwo potrafiłem zrozumieć treść jej monologu.
- Mi nie chodzi o luźne rozmowy – tłumaczyłem – Znalazłem coś, co należy prawdopodobnie do ciebie.
- Co?! – ożywiła się.
- Twój naszyjnik. Leżał przy klombie goździków w parku.
- Taki z dwoma rękawicami na złotym, cieniutkim łańcuszku?! – pytała z niedowierzaniem.
- Dokładnie! – zaśmiałem się.
- Boże! Ja nie wiem, jak ci dziękować! Już myślałam, że go nie znajdę.
- Spotkaj się ze mną i będziemy kwita.
- Gdzie?
- W parku, przy fontannie. Jutro o 15:00. Co ty na to? – zapytałem z nadzieją w głosie.
- A masz może czas dzisiaj? Chciałabym odzyskać moją zgubę, jak najszybciej.
- Dobrze. To za godzinę?
- W parku – zaśmiała się.
- Będę na pewno.
- To cześć Zayn!
- Pa Corin!

Zerwałem się z łóżka i zacząłem wygrzebywać moje kremowe spodnie. Liam patrzyła na mnie i nie śmiał odezwać się ani słowem. Grzebałem w komodzie nie mogąc znaleźć żadnej koszuli. Koniec końców zdecydowałem się na biały T-shirt. Obejrzałem swoje odbicie w lustrze i uznałem, że wcale nie wyglądam źle. Ubrałem wysokie adidasy na nogi. Lubiłem je, zawsze wolałem chodzić w takich niż zwykłych.
- Włosy Casanova! – krzyknął Liam, gdy już miałem wychodzić. Miał rację, nie poprawiłem jeszcze włosów. Szybko nadrobiłem zaległości i wybiegłem z domu.

CORIN

Przebrałam się szybko. Wybrałam różowe rurki, które kupiłam z rok temu. Miałam je na sobie może dwa, trzy razy. Nie lubię różowego koloru. Jest zbyt dziewczęcy. Wyjęłam z szafy białą bluzkę z dużym dekoltem. Była trochę dłuższa z tyłu. Poszłam do łazienki i umyłam twarz. Nałożyłam podkład, bo twarz miałam czerwoną od płaczu. Oczy podkreśliłam eyelinerem. Włosy przeczesałam i zostawiłam rozpuszczone. Były lekko pofalowane, ale nie chciało mi się ich prostować. Na głowę ubrałam różową czapkę z prostym daszkiem. Zeszłam na dół. Mojej mamy nie było. Napisałam jej krótką wiadomość.

Wyszłam na spotkanie z kolegą. Nie wiem kiedy wrócę, ale masz się o mnie nie martwić. Jakbyś coś chciała to dzwoń, wzięłam telefon.

Buziaczki, Corii <3

Ubrałam czarno-czerwone NIKE za kostkę i wymaszerowałam z domu zamykając za sobą drzwi na klucz.

*** 

Weszłam do parku myśląc o tym, jak rozpoznam Zayn`a. Mogliśmy się chociaż dogadać co do ubioru, lub znaku rozpoznawczego. Trudno! Coś się wymyśli. Szłam małymi alejkami podziwiając piękne rabaty. Szukałam goździków. Znalazłam! Około trzydzieści klombów! Cudniee- pomyślałam. Na jednej z ławeczek siedział przystojny blondyn w czarnych spodniach. Dwie ławki dalej siedział szatyn z gazetą w ręce. Dalej siedziała grupka chłopaków w dresach. Wyjęłam telefon i zaczęłam dzwonić do Zayn`a. Miałam szczerą nadzieję, że odbierze. Odebrał.
- Coś się stało? – zapytał.
- Nie nic, ale mógłbyś mi się opisać? Nie mam pojęcia, jak wyglądasz!
- Hmmm... Najpierw ty opisz siebie.
- No dobra. Mam różowe spodnie, czapkę na głowie, wysokie, czarne adidasy i białą koszulkę. Mam opisywać, jak jestem uczesana?
- Nie trzeba! – usłyszałam głos tuż obok mojego ucha. Odwróciłam się pospiesznie, aż coś strzyknęło mi w biodrze. Stanęłam twarzą w twarz z przystojnym mulatem o oczach w kolorze mlecznej czekolady. Uśmiechał się do mnie odsłaniając bielutkie, jak śnieg zęby. – Miło mi cię poznać.
- Mi ciebie też! – odwzajemniłam uśmiech.
- To chyba należy do ciebie. – Z kieszeni spodni wyjął mój naszyjnik. Szczerze mówiąc zapomniałam o nim. Jednak ucieszyłam się, że mam go z powrotem. Wykazał się wielką determinacją. Musiał się napracować, żeby mnie znaleźć.
- Dziękuję – Wzięłam od niego naszyjnik i przytuliłam go mocno. Używał drogich perfum, to było czuć. Czułam, jak jego umięśnione ciało napina się. Odsunęłam się od niego i spojrzałam w te cudowne, czekoladowe oczy.

*** 

Szliśmy w ciszy przez park. Nie wiedziałam o czym z nim rozmawiać. Gdy na niego patrzyłam, to przypominał mi kogoś. Jakbym go już kiedyś widziała.
- Ile masz lat? – zapytał przerywając krępującą ciszę.
- Siedemnaście, noo, prawie osiemnaście! – zaśmiałam się.
- Wyglądasz na starszą! – zdziwił się.
- To był komplement, czy obelga? – zaśmiałam się.
- Eee... Raczej komplement – podrapał się w potylicę.
- Tak, jak mieszkałam w Nowym Jorku to wszyscy mówili mi, że wyglądam na jakieś dwadzieścia pięć lat. Nie uważałam tego za wścibskość, w pewnym sensie takie słowa schlebiają mi. – Spojrzałam na niego. Uśmiechał się szeroko.
- Mieszkałaś w Nowym Jorku? Zazdroszczę ci.
- Chciała bym tak wrócić, ale mama zaczęła pracę w jakiejś gazecie i nie mam szans na powrót do domu. Londyn to piękne miasto, ale nie dla mnie. Wolę bazgrać po murach, grać w kosza z bratem i jeździć na rolkach po Centrum Handlowym
- Miałaś fajne życie. Zawsze chciałem zwiedzić Nowy Jork, ale nie tak jak wszyscy to robią. Chciałbym powłóczyć się po klubach. Zobaczyć miejsca, które odwiedzane są przez tubylców. Rozumiesz?
- Tak, rozumiem – uśmiechnęłam się. Przypomniało mi się, jak Astin wpadł głową do śmietnika, gdy próbował wskoczyć na murek. Nie mam pojęcia, jak In to zrobił, ale mieliśmy kupę śmiechu.

Rozmowa z Zaynem stawała się coraz luźniejsza. Mówiłam mi o sobie. W końcu on zaczął mówić o swoim życiu.
- Czasem chciałbym być zwykłym człowiekiem, nie gwiazdą. Muc połazić po mieście i po powrocie do domu nie wiedzieć swoich zdjęć w Internecie.

Na początku nie zrozumiałam o co mu chodzi. Jego zdjęcia w Internecie? Z jakiej przyczyny? Myślałam o tym intensywnie i dopiero po chwili odnalazłam sens jego wypowiedzi.
- Ty jesteś Zayn Malik?! – zapytałam niedowierzając. Już wiedziałam skąd kojarzyłam jego przystojną buźkę. To on siedział wtedy w kawiarni. On ze swoimi kolegami.
- Nooo, jak patrzyłem w dokumenty ostatnim razem, to tak właśnie było. – zaśmiał się.
- Wiedziałam, że skądś cię kojarzę.
- Pewnie jesteś mój fanką – uśmiechnął się.
- Zmartwię cię. Nie znam waszych piosenek. Nie znam was. Nie wzdycham do waszych plakatów. Nie śpiewam waszych piosenek pod prysznicem.
- Wiesz co, może i lepiej! Startuję u ciebie z pustym kontem!

Szliśmy ulicami Londynu śmiejąc się i rozmawiając. Nie był wcale zły, może odrobinę zbyt pewny siebie, ale da się to znieść. Na zegarkach godzina 18:43. Do Zayna podbiegła grupka dziewczyn. Zaczęły piszczeć i prosić o autografy. Stanęłam z boku i przyglądałam się, jak Zayn obdarza dziewczyny słodkimi uśmiechami. Był dla nich miły. Telefon zawibrował w mojej kieszeni. Wyjęłam go i przeczytałam krótkiego sms-a.
Cori, szybko do domu. Musimy porozmawiać!
Zayn`a nadal oblegały rozanielone fanki. Nie chciałam mu przeszkadzać więc ruszyłam szybkim krokiem w stronę domu. Żałowałam, że nie wzięłam bluzy, bo zaczęło robić się chłodno. Na rękach pojawiła mi się gęsia skórka.
- Cześć! – zawołał Mat.
- Ooo, hej!
- Gdzie pędzisz?
- Mama wzywa na pogadankę!
- Ooo, niedobrze! Bardzo nabroiłaś?! – zapytał robiąc śmieszną minę.
- Wiesz co?! Jeszcze nie wiem – uśmiechnęłam się. – Muszę lecieć! Pa Mat.
- Cześć! – krzyknął za mną.


ZAYN

Ja pierdziele! Skąd one się wzięły, akurat w takim momencie, gdy dobrze mi się z nią rozmawiało. Mam szacunek do naszych fanów, ale czasem mam gorsze dni i ich widok wywołuje u mnie wściekłość! Ale skoro już są, to trudno! Machnąłem z dwadzieścia podpisów. Dwa razy odmówiłem zawarcia małżeństwa. Naprawdę! Dwie dziewczyny oświadczyły mi się. Pozowałem do mnóstwa zdjęć, a gdy spojrzałem w stronę Corin... jej nie było!

Fanki odeszły, a ja zostałem sam. Wkurwiony, jak mało kto wróciłem do domu. Przez całą drogę wyklinałem i narzekałem. Zapowiadał się przyjemny wieczór, ale wszystko się spieprzyło. Wyjąłem telefon. Chciałem zadzwonić, ale powstrzymałem się. Nie chcę jej przeszkadzać. A tak poza tym, to co bym jej powiedział. Uciekła ode mnie! Pewnie nie pasowało jej moje towarzystwo. Trudno!

*** 

- O Zaynuś! – wrzasnął Niall – Jak tam randka? Co jedliście na kolacje?
- Nic! – burknąłem
- Czemu jesteś taki nabuzowany? – zapytał Liam. Siedział rozwalony na kanapie wpieprzając chipsy.
- Bo mi uciekła! – powiedziałem dobitnie.
- Bo jej nie nakarmiłeś! – przetrwał mi Niall. Harry ze śmiechu zakrztusił się sokiem wiśniowy. Nie mogąc złapać oddechu wypluł to do miał w ustach. Niefortunnie przednim siedział Louis, co gorsza w białej koszulce.
- Fujjjjj!!! – wrzasnął Lou.
- Sorry! – zaśmiał się Hazza. Sam zacząłem się śmiać. Czasem myślę sobie, że warto jest mieć takich przyjaciół.


Jeee! Mój pierwszy post na blogu!! 
Ale mam zaciesz! Moje poczynania kontrolowała oczywiście Żużella :D
To jak wam się podoba?? Myślę, że jest ok.
Mało się dzieje, wiem, ale już nie długo będzie ostro! 
Zadawajcie nam pytania w zakładce "Pytania"
Komentujcie i obserwujcie

KOCHAM WAS <3

Roksiii !