ZAYN
- Myślisz, że byłbym na tyle głupi, żeby wyprać razem białą koszulę i czerwone spodnie? – zapytał Niall.
- Nie wiem! U ciebie wszystko jest
możliwe! – zaśmiał się Liam.
Weszliśmy do kawiarni śmiejąc się. O
dziwo żadna fanka nie zaczepiła nas po drodze. Rozumiem, że podoba im się nasza
muzyka, ale czasem mam dość tych wszystkich zdjęć i autografów. Przyjemnie było
przejść przez Centrum Handlowe nie zatrzymując się na mini sesję zdjęciową.
Usiedliśmy przy stoliku. Zamówiłem szarlotkę z gruszkami i cynamonem. Uwielbiam cynamon. Najlepsza
przyprawa pod słońcem.
Siedzieliśmy rozmawiając, jedząc i
śmiejąc się. Naszą uwagę zwrócił dźwięczny śmiech. Niebieskowłosa dziewczyna
siedząca trzy stoliki przed nami ewidentnie śmiała się ze swojej koleżanki. Nie
wiem właściwie z czego się śmiała, ale raczej nie z jej wyglądu. Ładna
blondynka. Zielone oczy, zadarty nosek, jak u małej dziewczynki, a mała raczej
nie była. Mniej więcej mojego wzrostu. Nie chciałem się na nią bezczelnie
gapić, ale co rusz wzrok uciekał mi i kierował się w jej stronę.
- Idź zagadaj! – powiedział Liam –
Jeśli ty tego nie zrobisz to Louis cię wyprzedzi!
- Przestań! Nie będę do niej lecieć,
pewnie i tak przyjdzie po autograf! – powiedziałem na odczepnego.
- No chyba nie! – zaśmiał się Niall
– Twoja muza wychodzi.
Blondynka ubrała baseballową bluzę i
wyszła ze swoją koleżanką.
Wściekłem się na siebie. Mogłem, rzeczywiście
podejść i zagadać. Przepadło. Niejedna ładna dziewczyna chodzi po Londynie.
Coś się jeszcze znajdzie.
- Przykro mi – zaśmiał się Liam.
- Zamknij się – warknąłem.
- Nie buzuj się tak! Może jeszcze
kiedyś ją spotkasz. Oświadczysz się jej, weźmiecie ślub i będziecie mieć
szóstkę dzieci! – powiedział Harry, a my wszyscy wybuchliśmy śmiechem.
***
Niall siedział na kanapie i
brzdękolił coś na gitarze. Robił to na odczepnego i dźwięki przypominały
jęczenie kocura. Siedziałem na fotelu z jedną nogą przerzuconą przez nałokietnik.
Grałem w „Angry
Birds”
na telefonie. I tak nie miałem nic ciekawszego do roboty. Moje starcie z
ptakami przerwał telefon od mamy. Odebrałem rozłoszczony.
- Mamo! Już prawie wygrałem! – powiedziałem
rozżalony.
- Aj tam synek! Gry są mało ważne w
życiu. – zaśmiała się – Ja ci minął dzień?
- Może być. Byliśmy w kawiarni i...
- Była tam ładna dziewczyna, a Zayan
wstydził się zagadać i teraz żałuje, że tego nie zrobił. Siedzi naburmuszony i
nie chce jeść! – wykrzyczał swój monolog Niall.
- Zamknij się. Bzdury gadasz!
- Skarbie nie przejmuj się!
- Mamo, ja się nie przejmuje – powiedziałem do słuchawki.
- No dobrze, już dobrze! Zadzwonię
później, albo jutro.
- Pa mamo.
Spojrzałem z wściekłością na
rozradowanego Niall`a.
- Zaraz ci tą gitarę na mordzie
rozwalę!
- Żal ci mości mój panie, że ci taka
dziewoja z przed nosa uciekła?
- Nie przeginaj!
- Oj Zayan, Zayan! Może się jeszcze
spotkacie!
- Koniec!…
Stałem i podszedłem do śmiejącego
się Niall`a. Ten odstawił gitarę pospiesznie, a ja rzuciłem się na niego, jak
wygłodniały tygrys. Niall spadł z kanapy na chłodne panele. Tarzaliśmy się po
podłodze, szarpiąc się za ubrania. Niall uszczypnął mnie w brzuch.
- Ooo ty! – wrzasnąłem.
Zacząłem go gilgotać po brzuchu.
Śmiał się tak głośno, że bębenki zaczęły mnie boleć. Nie przerywałem tych
tortur. A niech się chłopak pomęczy! Zwijał się ze śmiechu nie mogąc złapać
oddechu. Wierzgał nogami i machał rękami, ale byłem nieugięty. Poczułem, jak
coś mnie przytłacza. Ciężar na plecach przygniatał mnie do podłogi. Czyjeś
dłonie zaczęły muskać moją skórę. Przestałem męczyć Nialla i starałem się
bronić. Na próżno. Zacząłem śmiać się, jak oszalały.
- Poddaję się! Poddaję się! –
powiedziałem resztką sił.
Okazało się, że w obronie Nialla
wystąpił Liam. Teraz obydwaj śmiali się ze mnie.
- No bardzo śmieszne!
- Nooo! – przytaknęli obaj.
Wyszedłem z salonu i poszedłem do
swojego pokoju. Miałem dość tych łepków! Rzuciłem się na łóżko i wyjąłem
telefon z kieszeni. Przeszukałem kontakty, ale nie znalazłem nikogo z kim mógłbym
pogadać. Mam chłopaków, ale czasem muszę od nich odpocząć. Są naprawdę męczący.
Neonowy zegarek na szafce nocnej wskazywał 20:20. Czas pomyśleć życzenie. I
pomyślałem. „Chcę
znów spotkać tą dziewczynę”.
CORIN
Wstałam wcześnie i ubrałam krótkie
spodenki. Biała bokserka pasowała do czerwonej koszuli w kratę. Ubrałam
czerwone NIKE i z torbą na ramieniu wybiegłam przed dom. Desi rozmawiała z
Matem. Na mój widok chłopak zaniemówił i otworzył szerzej oczy. Przestraszyłam
się, że jestem brudna na twarzy, albo na nosie wyskoczył mi gigantyczny
pryszcz.
- Ślicznie wyglądasz – powiedziała uśmiechnięta
Desier.
- Idziemy? – zapytałam
- Idziemy.
Szłyśmy chodnikiem rozmawiając o
tym, co będziemy robić po południu. Doszłyśmy do wniosku, że pójdziemy na
rolki. Mi ten pomysł się uśmiechał. Będę mogła popisać się swoimi
umiejętnościami. Może spotkam jakiegoś fajnego chłopaka.
- Podobasz się Matowi – powiedziała
ze smutkiem
- Wiesz, że ja nic do niego nie
czuję. Jest ładny, ale ja nie patrzę na wygląd.
- Szkoda, że ja mu się nie podobam –
powiedziała cicho, ale ja usłyszałam. Nie poruszyłyśmy już tego tematu.
Pierwsza była biologia. Katastrofa! Baba będzie pytać!
***
A jednak nie pytała. Zrobiła nam kartkówkę!
Ja nie miałam problemów, bo się uczyłam, ale Desi… Ona kompletnie nic nie
wiedziała! Napisałam prawie całą jej pracę. Czego nie robi się dla koleżanki?
Baa.. przyjaciółki, można rzec. Ja dostałam piątkę, a Desi czwóreczkę. Ją ta
ocena w stu procentach satysfakcjonuje.
Na lekcji wychowania fizycznego
grałyśmy w siatkówkę. Do drużyny wziął mnie Pete. Uśmiechnął się do mnie, gdy
ustawiłam się na prawym skrzydle. Chciałam pokazać co potrafię. Moja
specjalnością był atak po skosie i miałam zamiar wykorzystać swoje
umiejętności. Walka o piłkę. Bastian zapobiegawczo rozegrał piłkę do Peta.
Wiedziałam, że raczej nie będą rozgrywać do mnie piłek. Jestem dziewczyną, a do
tego niezbyt mnie znają. Będę musiała poczekać, aż nadarzy się jakaś okazja.
Może błąd rozgrywającego.
Wywalczyliśmy serwy. Zaczął
Christian. Lekka zagrywka w środek boiska nie była zagrożeniem dla przeciwnika.
Spokojnie odebrali piłkę. Widać, że często na wf – ie grają w siatę. My też
często graliśmy, ale osobiście wolę koszykówkę. Rozegrana piłka leciała na lewy
atak. Desi(przeciwna drużyna) wyskoczyła ponad siatkę i zaatakowała w miejsce,
na którym stałam. Tak właśnie myślałam. Szukają najsłabszego ogniwa, ale ja nim
nie zostanę. Przygotowałam się do odbioru. Podbiegłam pod piłkę i miałam podbić
ją sposobem górnym, gdy z rękami wepchnęła się Vanessa. Odcięła mi dostęp do
piłki, tylko ją musnęła dłońmi. Żaden z chłopaków nie zdążył zareagować.
Niestety punkt dla drużyny przeciwnej.
- No i co się ryjesz?! – wrzasnęłam
- Spieprzyłabyś! – warknęła
- Śmiem zauważyć, że to ty to
zrąbałaś! Dała bym radę!- Czułam, jak policzki czerwienieją mi ze złości. –
Przestań mi przeszkadzać! Długo uprawiam ten sport i technikę mam opanowaną!
Ustawiłam się na swoim miejscu.
Dłonie oparłam na kolanach. Spojrzałam na Bastiana. Mrugnął do mnie
porozumiewawczo. On wierzył w moje umiejętności. Co mi z tego skoro i tak nie
pokażę co potrafię. Każdy wie, że dziewczyny są słabsze fizycznie, dlatego
zawsze chłopcy każą im stać z boku i patrzeć.
Przeciwnicy serwują. Mocna zagrywka,
ale Alex dał rade. Piłka odbiła się od jego wyciągniętych rąk i poleciała do
Bastiana. Obrócił się przodem do mnie i przygotował się do odbicia. Cofnęłam
się dwa kroki w tył, żeby mieć miejsce na rozbieg. Odbił piłkę. Wzięłam rozbieg
i wyskoczyłam. Siatkę miałam n wysokości szyi. Mogłam wyskoczyć wyżej, ale
wtedy miała bym trudności z zaatakowaniem piłki. Wyciągnęłam rękę i z całej siły uderzyłam w piłkę.
Charakterystyczny plask świadczył o tym, że zamach wykonałam prawidłowo. Piłka
kręcąc wokół własnej osi poleciała po prostej i uderzyła w linię. Uśmiechnęłam
się do zaskoczonego Markusa, który nie miał czasu na reakcję. Piłka w boisku!
- Brawo! – wrzasnął Pete.
- Też mi coś! – prychnęła Vanessa.
- Ty nawet tak nie wyskoczysz! –
krzyknął rozbawiony Markus.
Przejście. Piła jest moja! Czas na
serw w wykonaniu Corin. Pokozłowałam trochę piłkę, żeby wyczuć jej twardość.
Była bardzo twarda, co ułatwiało wykonywanie zagrywki. Stanęłam dwa metry za
linią końcową. Wyrzuciłam piłkę w powietrze. Dwa szybkie kroki, wyskok i
uderzenie! Trafiłam pomiędzy Pabla, a Sebastiana. Obaj ruszyli do piłki
zderzając się głowami. Cała sala wybuchła śmiechem.
***
Lekcje minęły szybko. Na każdej z
nich śmialiśmy się z mojej wpadki. Niestety źle podrzuciłam piłkę przy
meczbollu. Piłka trafiła Vanessę w głowę. Nie mogliśmy się powstrzymać od
śmiechu. Ta mina, jaka zagościła na jej twarzy. Ahh… bezcenny widok. Szkoda
tylko, że nie miałam aparatu.
- Świetnie grasz – zagadał Bastian,
gdy wracała sama do domu. Desi miała jeszcze jedną lekcje.
- Grałam w szkolnej drużynie.
Wuefistka chciała mnie wkręcić do stanowej drużyny, ale nie zgodziłam się.
Lubię grać, ale bez przesady. – Zaśmiałam się. Bastian był chyba jedynym
normalnym chłopakiem w klasie. Nie patrzył dziewczyną w dekolt, jak to robi na
przykład Alex lub Markus. Był przyjazny i inteligentny.
Szliśmy powoli przez park.
Rozmawialiśmy o sportach. Najpierw była siatkówka. Okazało się, że on swego
czasu też pogrywał, ale nie było to dla niego przyszłością. Grał, bo lubił. O
koszykówce nie rozmawialiśmy wiele. Nie grał nigdy, pomijając lekcje wf.
Bastian zaprosił mnie do klubu łuczniczego. Sam strzelał. Może to i dobry
pomysł. Miałam spore pojęcie. W Nowym Jorku codziennie chodziłam na trening. Trener
dał mi nawet własne klucze do hali, żebym mogła strzelać wtedy, kiedy mam wolny
czas. Ah… mój łuk. Błękitny hoyt. Postrzelałabym sobie. Śmialiśmy się i
rozmawialiśmy. Opowiadaliśmy dowcipy i różne śmieszne sytuacje z życia wzięte.
W końcu przyszedł czas żeby się
pożegnać.
- To do poniedziałku – I dopiero w
tamtym momencie zdałam sobie sprawę, że to weekend! Gapa ze mnie, ale nie
ważne. Odpocznę sobie.
***
Siedziałam na łóżku z laptopem na
kolanach. Pisałam kolejny rozdział „Szkoły Gladiatorów”
„Smok
krążył nad głowami gladiatorów. Czekał na właściwy moment. Corin przywarła
plecami do skały. Persi wyjęła szable z pochwy i złapała oburącz za rękojeść. Jazon
starał się opanować przyśpieszony oddech. Czuł, jak serce pompuje krew w
zastraszająco szybkim tempie. Wszyscy wiedzieli, jak może się skończyć potyczka z Trumidurem.
Bezwzględna bestia z setką zębów, które potrafiły rozszarpać tytan, wyrobiony
przez najlepszych elfickich alchemików.
Głośny ryk przerwał ciszę
wprowadzając w drganie cząsteczki powietrza. Corin zamknęła oczu i…”
- No i co? – powiedziałam do siebie
stukając się pięścią w czoło. Wiedziałam co chciałam napisać, ale nie mogłam
dobrać słów by wyrazić swoje myśli.
Wyświetlacz telefonu zaświecił się.
Na ekranie pojawił się komunikat „Masz jedną nową wiadomość”.
Sięgnęłam po komórkę i wpisałam hasło. Wiadomość była od Desi.
„Nie
mogę dzisiaj wyjść. Muszę iść z moją rodzicielką na zakupy :(”odpisałam
szybko: „No
trudno, innym razem”.
Włożyłam telefon pod poduszkę i wróciłam
do pisania.
„… i
złapała za rękojeść szabli przytwierdzonej do pleców. Na trybunach wrzało.
Krzyki ludzi mieszały się z rykiem potwornej kreatury krążącej nad
przestraszonymi członkami drużyny „Tigers”. Wszyscy byli gotowi na najgorsze.
Śmierć jest częścią arenowego życia. Bez niej nie byłoby całego show.”
Miałam już dość pisania. Zostawiłam
Szkołę Gladiatorów i przyłożyłam dłoń do szyi. Zmroziło mnie. Nie wyczułam
naszyjnika. Naszyjnika, który podarował mi babcia w dniu jej śmierci. Wstałam
energicznie z łóżka i zaczęłam przeszukiwać pościel. Wyrzuciłam poduszki, stargałam
kołdrę i prześcieradło. Łzy cisnęły mi się do oczu. Ręce drżały i oddech
przyśpieszał. Miałam wrażenie, że czas się zatrzymał. Nie mogłam go zgubić! –
wrzeszczałam w myślach.
Osunęłam się na kolana i schowałam
twarz w dłoniach. Płakałam głośno i długo. Ten naszyjnik dostałam od babci.
Złoty naszyjnik z dwoma rękawicami bokserskimi był jedyną moją pamiątką po
niej. Dostałam go, gdy jej serce stanęło. Wydała na niego ostatnie swoje
oszczędności, a ja go zgubiłam. Uderzyłam pięściami w podłogę. To koszmar!
ZAYN
Szliśmy z chłopakami przez park.
Liam rozglądał się dookoła. Miał nadzieję zobaczyć, jakąś ładną dziewczynę.
Zdziwiłam się, bo ona zazwyczaj był nieśmiały w stosunku do dziewczyn.
Maskowanie tego wychodziło mu świetnie, ale to nie zmienia faktu, że lęk przed
zrobieniem z siebie idioty istniał. Niall gadał o czymś z Hazzą, ale nie
słuchałem ich. Miałem doła i to sporego. Ostatnio nic mi nie wychodzi. Nie
pytajcie, o co mi chodzi!
Usiadłem na ławeczce, naprzeciwko fontanny.
Woda tryskała w powietrze tworząc małą, kolorową tęczę. Liam usiadł koło mnie.
Nie odezwał się ani słowem. I dobrze, bo nie miałem ochoty na pogaduchy. Przydała
mi się chwila milczenia.
Harry, Louis i Niall w tym czasie
chlapali się wodą z fontanny. Wyglądali śmiesznie. Dorośli faceci biegają wokół
marmurowego posągu, wrzeszcząc i śmiejąc się, robiąc głupie miny i chlapiąc się
zimną wodą. Potrząsnąłem głową z dezaprobatą. Obróciłem głowę w stronę małego
klombu z goździkami. Patrzyłem na różnobarwne kwiaty. Westchnąłem ciężko. W
trawi coś błysnęło oślepiając mnie. Wstałem powoli nie spuszczają błyszczącego
czegoś z oka.
- Co jest? – zapytał Liam.
- Nie wiem – wymamrotałem cicho, ale
chyba usłyszał.
Bezczelnie wlazłem na zielony
trawniczek. Podchodząc do klombu rozglądałem na wszystkie strony. Schyliłem się
i z pomiędzy ździebeł trawy wyjąłem naszyjnik. Śliczny złoty naszyjnik. Na
delikatnym łańcuszku zawieszony był medalik w kształcie dwóch rękawic bokserskich.
Zawieszka była wykonana tak dokładnie, że sprawiała wrażenie prawdziwych
rękawic. Domyśliłem się, że takie cudo musiało kosztować niemało, a dokładnie
bardzo dużo.
- Wow! Ale masz oko! – powiedział Liam
zaglądając mi przez ramię.
- Ciekawe czyje to jest. Wygląda na
drogie Pewnie ktoś tego szuka – Pomachałem mu wisiorkiem przed nosem.
- Może zanieś do biura rzeczy
znalezionych – zaproponował. Wzruszyłem bezradnie ramionami. Zeszedłem z
trawnika, bo jakaś starsza pani piorunowała mnie swoim przenikliwym
spojrzeniem.
***
Szedłem przez miasto z naszyjnikiem
na szyi. Cały czas myślałem do kogo mógłby należeć. Może do jakiegoś zawodowego
boksera, albo graplera. Możliwe, że nosił go jakiś zagorzały fana tego sportu. Bawiłem
się złotą zawieszką obracając ją w palcach. Byłem nie do końca przytomny.
Panorama miasta przemykała mi przed oczyma. Nie przywiązywałem wagi do
szczegółów. Poczułam, jak coś zahacza o moje ramię. Szum i łomot.
Błękitnowłosa dziewczyna wypuściła z
rąk sporą torbę z zakupami. Oprzytomniałem i schyliłem się żeby jej pomóc.
Zbierałem z ziemi porozrzucane produkty i wkładałem je do obszernej, lnianej
torby.
Spojrzała na mnie. To była ta
dziewczyna. Ta sama, która siedziała w kawiarni ze śliczną, złotowłosą muzą.
Jej wzrok zjechał niżej zatrzymując się na naszyjniku!
- Złodziej! – krzyknęła.
DESIER
-Złodziej! – wrzasnęłam widząc
ukochany naszyjnik Corin. Nigdy by go nikomu nie oddała. Był dla niej zbyt
cenny. Nie chodziło o wartość materialną, a raczej sentymentalną. To jedyna
pamiątka jaka jej została po babci. Dużo mówiła o tej kobiecie. Zawsze same
dobre rzeczy.
- Niczego nie ukradłem! – powiedział
wstając energicznie.
- Nie?! Ten naszyjnik nie jest twój!
On należy do Corin! Oddaj go natychmiast – powiedziałam stanowczo
- Jakiej Corin?
- Oddawaj naszyjnik! – powtórzyłam
- Oddam go tylko właścicielce!
- Myślisz, że jak jesteś sławny to
wszystko ci wolno?! – zapytałam stukając go palcem w pierś – Oddawaj go.
- Oddam go tylko i wyłącznie
prawowitej właścicielce.
- Zayn co się dzieje? – Liam Payne
ztał za mulatem i przyglądał mi się.
- Ona ma jakieś wonty! – wrzasnął –
Zna właścicielkę naszyjnika i osądza mnie o kradzież!
- Powoli – powiedziałam nieco
spokojniej – Podam ci jej adres. Masz do niej jechać i oddać wisiorek. Jest dla
niej bardzo ważny. Jeśli tego nie zrobisz przysięgam, że zrobię ci piercing
twarzy!
- Dobrze – zgodził się ciemnoskóry.
- Przypilnuję go – dodał Liam.
Napisałam mu na karteczce adres
Corin. Wolałam nie myśleć co biedaczka przeżywa. Penie płacze i się zamartwia.
Mam nadzieję, że ten nadęty bufon zaniesie naszyjnik, bo inaczej będzie z nim
źle!
No i jest! Rodział drugi.
Mam nadzieję, że się wam spodoba.
Zachęcam do komentowania i obserwowania mojego bloga.
Każdy komentarz jest mile widziany.
Pozdrawiam
Żużella
Ładnie się prezentuje twój blog :)
OdpowiedzUsuńhttp://kraina-psychopatow.blogspot.com/
Zostałaś nominowana do Liebster Bloga :)
OdpowiedzUsuńSzczegóły na moim blogu http://tested-cosmetics.blogspot.com/
Ciekawy rozdział . Twój blog bardzo fajnie wygląda :)
OdpowiedzUsuńObserwuję ;)
Zapraszam : my-whole-world-is-crazy.blogspot.com
hej, bardzo ładna grafika na blogu <3 ale troche mi sie ciezko czyta, bo caly czas wpatruje sie w tło :p
OdpowiedzUsuńszmaragdowytalizman.blogspot.com
Nieźe piszesz dawaj dalej czekam!! :D
OdpowiedzUsuńŚwietny :) Czekam na kolejny rozdział
OdpowiedzUsuń